🪀 Bursztynowy W Inwokacji Pana Tadeusza

Oto najważniejsze informacje o inwokacji „Pana Tadeusza”. Inwokacja „Pan Tadeusz” Mickiewicza: tekst, interpretacja, środki stylistyczne i definicja | Gazeta Lubuska   1. Do kogo zwraca się narrator w Inwokacji? Jakie uczucia wyraża? - Zwraca się do Litwy, Ojczyzny oraz do Matki Boskiej, wyrażając swoją tęsknotę za ojczyzną. 2. Jak wygląda dwór w Soplicowie? - Drewniany ale odmurowany, wybielone ściany, stoi na wzgórzu, dookoła ciągną się pola uprawne obfite w zboża, niedaleko płynie EPILOG. Inwokacja – uroczysta, rozbudowana apostrofa Narrator w Inwokacji zwraca się do ukochanej ojczyzny – Litwy. Drugim adresatem jest Matka Boska. Zwraca się do niej z prośbą o cud przywrócenia ojczyzny wszystkim Polakom. INWOKACJA. geneza "Pana Tadeusza". gENEZA "pANA tADEUSZA". Dziś piękność .W Inwokacji do "Pana Tadeusza", tzn. prośbie o natchninie we wstępie eposu, podmiot liryczny, którego w tym przypadku z całą pewnością możemy utożsamiać z autorem, opisuje swą tęsknotę za ojczyzną.Interpretacja Inwokacji: a) adresaci tekstu, b) aluzje literackie, c) malarskość. Obraz dworu jako symbolu Wypisz środki artystyczne z inwokacji Pana Tadeusza i ich funkcje w tekście - Brainly.pl. XxOlaxX16. 24.02.2010. W Inwokacji do „Pana Tadeusza”, tzn. prośbie o natchninie we wstępie eposu, podmiot liryczny, którego w tym przypadku z całą pewnością możemy utożsamiać z autorem, opisuje swą tęsknotę za ojczyzną. Już na samym początku czytamy fragment, w którym to porównana… Czytaj dalej → Oto najważniejsze informacje o inwokacji „Pana Tadeusza”. Inwokacja „Pan Tadeusz” Mickiewicza: tekst, interpretacja, środki stylistyczne i definicja | Dziennik Polski   Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała, Opowiada ona o pięknych miejscach, które znajdują się w jego ojczyźnie. W inwokacji „Pana Tadeusza” wyrażone są emocje „Mam talent!” 3-latek recytował Pana Tadeusza. To nic nowego, że w programach rozrywkowych często pojawiają się dzieci.Producenci telewizyjni stworzyli specjalnie dla nich nawet takie Bursztynowy. "Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała, Gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała" – czytamy w "Panu Tadeuszu". Świerzop jest bursztynowy w Inwokacji w Panu Tadeuszu. Streszczenie „Pana Tadeusza” – plan wydarzeń i główne wątki. Akcja koncentruje się wokół sporu dwóch rodów – Sopliców i Horeszków. Adam Mickiewicz przekazuje w swoim dziele Pan Tadeusz. Inwokacja (Litwo! Ojczyzno moja!) Autor: Adam Mickiewicz. interpretacja. Li­two, Oj­czy­zno moja! ty je­steś jak zdro­wie; Ile cię trze­ba ce­nić, ten tyl­ko się do­wie, Kto cię stra­cił. Dziś pięk­ność twą w ca­łej ozdo­bie. OWLGNd3. Inwokacja – analiza i interpretacja | wypracowanie Inwokacja rozpoczynająca „Pana Tadeusza” jest, być może, najbardziej rozpoznawalnym fragmentem polskiego dzieła literackiego. Ta rozbudowana apostrofa stanowi nawiązanie do antycznego eposu, w którym adresatką prośby narratora (głównie o natchnienie) były Muzy lub bogowie. Jednak w wypadku dzieła Mickiewicza zostają oni zastąpienie Litwą i Matką Boską, co wyraźnie wskazuje na fakt, iż kraj lat dziecięcych postrzegany jest tu jako miejsce święte. Pierwsze cztery wersy inwokacji (apostrofa do Litwy) to nawiązanie do fraszki Jana Kochanowskiego o tytule „Na zdrowie”. Przywołując czarnoleskiego twórcę, rozciąga Mickiewicz korzenie swego dzieła w taki sposób, by sięgały do najwspanialszych polskich tradycji, by wpisywało się ono w kanon rodzimej twórczości, podkreślając jej ogrom i wspaniałość. Przy tym ojczyzna ukazana zostaje jako wartość niezwykle ważna, lecz niezbyt ceniona, ponieważ wciąż obecna w życiu ludzkim. Dopiero jej utrata (podobnie jak zdrowia) sprawia, że postrzegana jest w inny sposób. Druga apostrofa zawarta w tekście inwokacji skierowana jest do Matki Boskiej. Narrator odwołuje się tutaj do koncepcji Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, którą zapoczątkował akt dokonany przez Jana Kazimierza Wazę w 1656 r. Wówczas ostateczne odparcie szwedzkiego najazdu postrzegano właśnie jako wynik interwencji boskiej. Aktywność sił wyższych dostrzega narrator także w swoim życiu - wspomina o przywróceniu mu zdrowia, gdy był jeszcze dzieckiem (w młodości Mickiewicz był bardzo wątłego zdrowia, istnieje także przekazy głoszące, że raz wypadł z okna i stracił przytomność). Przywołuje on trzy najważniejsze (z punktu widzenia narodowego) wizerunki Matki Boskiej - częstochowski, ostrobramski i nowogródzki. Widząc stałą opiekę Maryi nad ojczyzną, wierzy on, że któregoś dnia, za Jej sprawą, ponownie połączy się z ojczyzną. Zanim narrator postawi swe stopy na ukochanej ziemi, pragnie, chociaż na chwilę, ujrzeć oczyma swej duszy wspaniałość litewskiego krajobrazu. Prosi więc - Tymczasem przenoś moję duszę utęsknioną / Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych, / Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych. Słowa te otwierają opisową partię tekstu, w której ukazane zostaje piękno ziemi lat dziecinnych. Za pomocą różnorodnych środków stylistycznych - głównie epitetów (bursztynowy świerzop), także metaforycznych (pola wyzłacane pszenicą), porównań (gryka jak śnieg biała), metafor (panieńskim rumieńcem dzięcielina pała) i ożywień (ciche grusze siedzą) - buduje niepowtarzalny, ciepły i poruszający serce obraz ojczyzny. Inwokacja z pewnością jest jednym z najważniejszych fragmentów „Pana Tadeusza”. Nie tylko stanowi ona swego rodzaju zapowiedź tematyki dzieła, lecz wprowadza także pojęcie przestrzeni świętej, sacrum. Taką strefą - źródłem wartości, piękna i sensu - jest dla narratora Litwa. Sam, będąc z dala od tego miejsca, posiłkuje się on prośbą do Matki Boskiej, by pomogła jego wyobraźni dotrzeć do tej krainy szczęśliwości. Słowa te postrzegać można jako wyraz szczególnego szacunku dla ojczyzny. Rozwiń więcej Nie napisałbym tego szkicu, gdyby nie przelotna znajomość z pewnym popu­ laryzatorem matematyki i fizyki, świetnym informatykiem (współpracowaliś­ my z nim za pośrednictwem Internetu z mą małżonką Małgorzatą w począt­ kach tego wieku w wydawnictwie „Helion”), który – gdy się zorientował, że jestem autorem książek o Mickiewiczu, autorem i redaktorem kilku publikacji „okołopanatadeuszowych”4 – zadał mi, też przez Internet, nieśmiałe i niepre­ cyzyjne pytanie, czy w inwokacji Pana Tadeusza nasz wieszcz nie posłużył się środkami nielicującymi z wielkością dzieła i wielkością twórcy? W tym pytaniu rozpoznałem znane z autopsji rozdarcie pomiędzy, z jed­ nej strony, poczuciem niezwykłego odkrycia, na miarę „dziecinnej radości” słyszanej w okrzyku „Król jest nagi!” (lub w trakcie pociągania „za sznurek, / By stary5 Dąbrowskiego usłyszeć mazurek”, jeśli chcemy pozostać w kręgu początkowych stu wersów Historii szlacheckiej Mickiewicza), tego bowiem dedykowane Profesorowi Stefanowi Zabierowskiemu. Red. B. Gontarz, M. Krakowiak. Katowice 2009, s. 207–2015. 4 M. Piechota: „Pan Tadeusz” i „Król-Duch” – dwie koncepcje romantycznej epopei. Kielce 1995; A. Mickiewicz: „Pan Tadeusz”. We fragmentach z komentarzem. Dla uczniów, studentów i nauczycieli. Wybór, wstęp i komentarze M. Piechota. Katowice 1997; M. Pie­ chota: Od tytułu do „Epilogu”. Studia i szkice o „Panu Tadeuszu”. Katowice 2000; „Pieśni ogromnych dwanaście…”. Studia i szkice o „Panu Tadeuszu”. Red. M. Piechota. Katowice 2000; M. Piechota, J. Lyszczyna: Słownik Mickiewiczowski. Katowice 2000. 5 Gdy Mickiewicz pisał Pieśń I (jeszcze pieśń, nie księgę), Pieśń legionów polskich we Włoszech ułożona przez Józefa Wybickiego w połowie lipca 1797 roku do ludowej melodii z Podlasia nie była ani „stara”, ani na tyle popularna, aby umieszczano ją na tarczach czy walcach zegarów z pozytywkami. Poeta jednak dbał o nasycanie arcypoematu urokiem daw­ ności, co można złożyć na karb „ekspresji twórczego wyznania”. W wykładzie 21 Literatury słowiańskiej. Kursu drugiego dał już w pełni dojrzałą interpretację znaczenia tej pieśni dla rozwoju świadomości patriotycznej w pierwszej połowie XIX wieku; początek przyszłego naszego hymnu objaśniał słuchaczom (we wtorek, 26 kwietnia 1842 roku) tak: „Słowa te znaczą, że ludzie zachowujący w sobie to, co stanowi istotę narodowości polskiej, zdolni są przedłużyć byt ojczyzny niezależnie od wszelkich warunków politycznych i mogą dążyć do jego przywrócenia” (A. Mickiewicz: Dzieła. Wydanie Rocznicowe 1798–1998. T. 9: Literatura słowiańska. Kurs drugi. Oprac. J. Maślanka. Przeł. L. Płoszewski. Warszawa 1997, s. 271). pytania żaden „patriota” nie mógł przecież wcześniej postawić, aby nie narazić się „prawdziwym Polakom”, z drugiej strony – jakże odmiennym poczuciem zażenowania, na myśl o tym, jak będę wyglądał, gdy się okaże, że na to pytanie odpowiedziano już dawno, i wyjdę przed specjalistą w tym zakresie na niedo­ uczonego, nieoczytanego. To z całą pewnością najlepszy pomysł na szkic lub esej historycznoliteracki, z odrobiną narracji w stylu felietonu, jaki ktokolwiek podsunął mi w mojej karierze, cokolwiek to słowo oznacza. Przebiegłem szybko w myślach całą inwokację (od razu założyłem, że ko­ ledze Andrzejowi chodzi o pełną dwudziestodwuwersową introdukcję epopei, nie o inicjalny czterowiersz) i nie znalazłem niczego niepokojącego, odpisałem ostrożnie coś o nisko cenionych – nawet podczas egzaminów wstępnych, gdy jeszcze się odbywały, na filologię polską – epitetach, o dość częstych w tym fragmencie arcypoematu rymach gramatycznych, które mogą być niezadowala­ jące dla koneserów, ale przecież poecie chodziło o dotarcie „pod strzechy”, więc wyrafinowana stylizacja zmierzała właśnie do prostoty języka. W pierwszym czterowierszu występują rymy proste, jednak równocześnie służą one przyjem­ ności intelektualnej przygotowanej dla odbiorców o wysmakowanym guście, bo w rymie „zdrowie” – „się dowie” większość wykształconych czytelników bez trudu rozpoznaje aluzję literacką do fraszki z Ksiąg trzecich Jana Kochanow­ skiego Na zdrowie6; z kolei druga para rymów „ozdobie” – „po tobie”, chociaż łączy je ten sam przypadek (narzędnik liczby pojedynczej), jest kombinacją rzeczownika i zaimka osobowego – to nieco wyższa półka niż rymy pozostałe, co zresztą bardzo łatwo można ponadto uargumentować niebłahym spostrze­ żeniem, iż jest to równocześnie rym głęboki, bogaty, o doprawdy rozległym obszarze współdźwięczności, mianowicie nie tak częsty w naszej poezji rym trójsylabowy7. 6 „Ślachetne zdrowie, / Nikt się nie dowie, / Jako smakujesz, / Aż się zepsujesz” (J. Ko­ chanowski: Dzieła polskie. Oprac. J. Krzyżanowski. Warszawa 1972, s. 225). Rymy dokładne, ścisłe miały swoją cenę w dobie renesansu. Za nie dość wykwintne, niewyrafinowane uznają je dopiero twórcy barokowi. Przyjąłem również, że nie może chodzić tu o „niezwykłość gramatyczno­logiczną”, mianowicie zwrot „Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie”, którą omówił wnikliwie Andrzej Chojecki, gdyż jego tekst (A. Chojecki: O tytule eposu Adama Mickie-wicza. W: Balsam i trucizna. 13 tekstów o Mickiewiczu. Red. E. Graczyk, Z. Majchrowski. Gdańsk 1993, s. 83–84) potraktowałem jako prowokację, nie wspomniałem nawet o nim w mojej monografii na tytuł profesorski (M. Piechota: Od tytułu do „Epilogu”…). 7 Podczas przygotowywania wykładu monograficznego „Klasyczne gatunki w nowym wydaniu (sonet, moskaliki, odwódki i odpiwki, odRzeczypospolitki i inne)” dla studiują­ cych w roku akademickim 2016/2017 na naszej śląskiej polonistyce specjalność pod nazwą i w zakresie „sztuka pisania” wpadła mi w ręce, a raczej dosłownie wypadła z użyczonego na potrzeby tegoż wykładu tomiku Liber Limericorum… (Kraków 1997), recenzja pióra Jerzego Paszka, który utyskuje w niej na niedostatek „głębokości rymowania” u autorów Wystylizowanie na prostotę rymów wstępnego czterowiersza i poniekąd całej inwokacji współgra z zanegowaniem przez poetę wcześniejszej praktyki epopeicznej, upoważniającej autora do tego, by sięgał w tej cząstce kompo­ zycyjnej po słowa górnolotne, bliskie patosowi, po „śpiewanie”, „opiewanie”, „głoszenie” chwały wielkich czynów bohatera. Mickiewicz ograniczył ambicje swego dzieła i narratora do prostych czynności: „Widzę i opisuję”, co odbie­ gało od tradycji gatunku, gdyż nie było domeną żywiołu epickiego, a na co zwrócił uwagę w zajmującym studium Kazimierz Wyka8; „opiewanie” zostało skompromitowane w introdukcjach poematów heroikomicznych przełomu wieków XVIII i XIX. Wreszcie – to już było poszukiwanie „dziury w całym” – wyabstrahowane, wyrwane z kontekstu zestawienie rymów „biała” – „pała” mogłoby ewentualnie prowadzić do mylnych skojarzeń (gdyby czasownik potraktować jako rzeczow­ nik), a przecież to rym prosty, dokładny i kunsztowny zarazem, bo zestawia przymiotnik z czasownikiem, epitet połączony z porównaniem zawierającym podmiot „gryka jak śnieg biała” oraz orzeczenie zdania. Pamiętałem i o tym, że inwokacja należy do najstaranniej przeredagowywa­ nych przez autora fragmentów eposu szlacheckiego. Przebiegłem wreszcie swój komentarz do wydania „dydaktycznego” Pana Tadeusza (na wzór fragmenta­ rycznych francuskich edycji z końca ubiegłego wieku), komentarz zamieszczony tuż po inwokacji a przed Powrotem panicza, objaśniający tradycję „argumento­ wania” klasycznych eposów; pisałem wówczas, że po tytule księgi Mickiewicz umieszcza rodzaj streszczenia, podając, o czym rzecz będzie. W klasycznych epopejach fragment ów nazywano argumentem, później obyczaj ten przejęli autorzy dzieł epickich niekoniecznie związanych z poetyką eposu („argument” zastępowano innym słówkiem, na przykład „treść”). W tym opracowaniu sta­ rannie wziąłem pod uwagę wskazówki poety z jego argumentów, często – choć krakowskich, gdyż na trzy czwarte setki wierszyków w trzech zaledwie „podziwiamy trójsy­ labową potęgę Skoku Pegaza Limerykowego”. Dalej następuje dość zaskakujące i wielce dla mnie zobowiązujące zestawienie: „Katowice, słynące w Polsce z ortograficznych słowników i konkursów na bezbłędne napisanie skomplikowanego dyktanda, preferują wyszukane prefiguracje rymowe bądź też soczyste współdźwięczności zakończeń wersów w Krainie Lżejszej Muzy. Przy takich muzycznych iście efektach ujawnia się afekt do Pani Gramatyki i jej Służki – Ortografii (zob. rekordowe wyczyny rymowe i rymelikowe Tadeusza Kijonki i Marka Piechoty w «Podkopkach»)” (J. Paszek: Krakowskie limeryki. „Śląsk” 1998, nr 4 (66), s. 73). 8 K. Wyka: „Pan Tadeusz”. Studia o tekście. Warszawa 1963, s. 260. Rzecz ciekawa, Sło­ wacki nie miał takich obiekcji wobec tradycji i śmiało sięgał po „śpiewanie” i „opiewanie”, zwłaszcza w rapsodach Króla-Ducha. Szerzej o tym pisałem w rozdziale Introdukcje ostateczne i zaniechane książki M. Piechota: Żywioł epopeiczny w twórczości Juliusza Słowackiego. Katowice 1993, s. 79–94. nie zawsze – wręcz to one decydowały o wyborze kolejnego fragmentu, uwagi streszczające otrzymały nawet rangę śródtytułu9. Nie każdy ważny fragment został tak wyróżniony. Mickiewicz, także w ob­ rębie argumentu, był w większym stopniu poetą niż redaktorem, wielokrotnie jednak przerabiał inwokację. Badacze poświęcili tym przemianom sporo uwagi, wysuwając wniosek, że zapewne nie chciał wiernie naśladować ani Homera, ani Wergiliusza – twórców antycznych eposów, chociaż znakomicie pamiętał o ich ponadczasowych dokonaniach. Chciał dać indywidualny, własny wyraz stosunku do tradycji i do tematu. Klasyczna inwokacja w epopei powinna była zawierać, oprócz zwrotu do Muz, temat (waleczne czyny bohatera) oraz formułę „opiewam”. Mickiewicz bohaterem uczynił, przynajmniej w inwokacji, „kraj lat dziecinnych”, wzniosłą formułę zastąpił najprostszą z możliwych – „widzę i opisuję”. Dostrzegamy w tej inwokacji to, co było najbardziej charakterystyczne dla ro­ mantycznej poezji: swobodne zmieszanie konwencji lirycznej, epickiej i drama­ tycznej. Co więcej, już w tym niewielkim fragmencie widać, że dwa podstawowe elementy epiki, jakimi są narracja i opis, będą nacechowane liryczną postawą autora, którego Kazimierz Wyka pięknie nazwał „gospodarzem poematu”. Tu ów gospodarz chętnie sięga do wydarzeń z własnego dzieciństwa, pisząc o cu­ downym uzdrowieniu (Mickiewicz był o tym święcie przekonany) po wypadku, dosłownie zaś – wypadnięciu z okna. Już współcześni robili poecie wyrzuty, że inwokacyjne westchnienie poświęcił nie Polsce, ale Litwie, sugerowali złośliwie, iż teraz każdy powiat będzie mógł liczyć na tego rodzaju liryczne i patriotyczne zarazem zwroty i próby przenie­ sienia ich do wspólnej pamięci. Obawy nie były bezpodstawne, po Balladach i romansach oraz po Sonetach krymskich mieliśmy przecież do czynienia z bal­ ladomanią i sonetomanią. Wszystkie małe ojczyzny mogły odtąd spodziewać 9 Powtórzyłem tu zabieg formalny z pierwszego przekładu Pana Tadeusza na język niemiecki, Richarda Otto Spaziera (Herr Thadäus oder der letze Sajazd in Lithauen. Lipsk 1836), który posłużył się elementami epopeicznych argumentów kolejnych ksiąg, umieszczo­ nych po ich tytułach przez poetę jako „T r e ś ć”, w funkcji śródtytułów. Mickiewicz nie był zachwycony tłumaczeniem i umieszczoną na karcie tytułowej kłamliwą informacją, jakoby Spazier pracował „in Gemeinschaft mit dem Dichter”; pisał w liście do Antoniego Edwarda Odyńca (Paryż, koniec grudnia 1836 – początek stycznia 1837): „Czytałeś zapewne tłuma­ czenie niemieckie Pana Tadeusza, albo o nim słyszałeś. Oszust Spazir [sic!] wydrukował, że to ja gemeinschaftlich z nim pracowałem, a jam ledwie początek słyszał!” (A. Mickiewicz: Dzieła. Wydanie Rocznicowe 1798–1998. T. 15: Listy. Część druga 1830–1841. Oprac. M. Der­ nałowicz, E. Jaworska, M. Zielińska. Warszawa 2003, s. 344). O przekładach na język niemiecki zob.: Nowak: Nowy niemiecki przekład „Pana Tadeusza”. „Poglądy” 1964, nr 8 (36), s. 11–12; M. Zarębina: Przekłady „Pana Tadeusza” na języki zachodnie. W: „Pan Tadeusz” i jego dziedzictwo. Recepcja. Red. B. Dopart. Kraków 2006, s. 293–306. się tego rodzaju próby poetyckiej. A przecież tylko kultura polska na ziemi litewskiej wydała poetę godnego swego miejsca i czasu. Z całego bogactwa roślin wymienionych przez poetę w inwokacji szczegól­ nym zainteresowaniem cieszą się zwyczajowo świerzop i dzięcielina. Pierwszy sprawiał niemało kłopotu nie tylko licealistom. Konstanty Ildefons Gałczyński poświęcił mu zgrabny, żartobliwy wiersz: Jest w I Księdze Pana Tadeusza Taki ustęp, panie doktorze: „Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała…” I właśnie przez ten świerzop neurastenia cała… O Boże, Boże… Bo gdy spytałem Kridla, co to takiego świerzop, Kridl odpowiedział: – Hm, może to jaki przyrząd? Potem pytałem Pigonia, a Pigoń podniósł ramiona. Potem ryłem w cyklopediach, w katalogach i słownikach, i w staropolskich trajediach, i w herbarzach, i w zielnikach… Idzie jesień i zima. Ale świerzopa ni ma. Już szepczą naokół panie: – Cóż się zrobiło z chłopa! Dziękuję panie Adamie!!! Jestem ofiara świerzopa10. Trudność z określeniem, o jakiej roślinie pisał Mickiewicz, mieli także wska­ zani przez mistrza Gałczyńskiego prof. prof. Manfred Kridl i Stanisław Pigoń, wybitni historycy literatury. Ostatecznie niejasność tę rozstrzygnął prof. Stani­ sław Makowski, uzasadniając ponad wszelką wątpliwość, że poeta miał na myśli roślinę nazywaną na Mazowszu łopuchą, w Małopolsce zaś ognichą. Z dzięcieliną nie mieliśmy już takich problemów, to regionalna w stronach poety nazwa dziko 10 Gałczyński: Siódme niebo. Warszawa 1970, s. 77. rosnącej koniczyny, o kwiatach białych, wewnątrz z lekka zaróżowionych, stąd skojarzenie z „panieńskim rumieńcem”11. Lektura tego fragmentu korespondencji sprzed lat utwierdziła mnie w prze­ konaniu, że dałem dobrą odpowiedź, która jednak nie zadowoliła zadającego pytanie, skoro „w odwet” wyartykułował odważniej, że chodziło mu o rzecz znacznie mniej skomplikowaną, mianowicie o to, czy Mickiewicz nie użył w części wstępnej poematu „za przeproszeniem rymów częstochowskich”. Od­ powiedziałem raczej intuicyjnie, zgodnie jednak z najgłębszymi przekonania­ mi i (niepełną przecież wówczas) wiedzą w tym zakresie, że nigdy dotąd nie spotkałem się z tak postawionym pytaniem, a tym bardziej z twierdzącą nań odpowiedzią. Częstochowa, jako miejsce kultu maryjnego, występuje z woli poety obok wileńskiej Ostrej Bramy, obie nazwy własne otwierają drugi akapit inwokacji, ale przecież w żadnym wypadku nie jest to aluzja do tego, że nastąpi drastyczne obniżenie tonu poetyckiej wypowiedzi. Ponieważ Pana Tadeusza czytałem dziesiątki razy, ale nigdy nie opanowałem na pamięć jakiegoś obszerniejszego fragmentu, a – trawestując słynny zwrot z czwartego wersu inwokacji – lepiej opisuję tekst, gdy go widzę, sięgnąłem po jedno z kilkudziesięciu wydań (najlepsze!) tegoż dzieła znajdujących się w na­ szym domowym księgozbiorze i czytałem już starannie: Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie; Ile cię cenić trzeba, ten tylko się dowie, Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie. Panno święta, co Jasnej bronisz Częstochowy I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem! Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem (Gdy od płaczącej matki pod Twoją opiekę 11 To niemal niezmieniony fragment książki: A. Mickiewicz: „Pan Tadeusz”. We fragmentach z komentarzem. Dla uczniów, studentów i nauczycieli. Wybór, wstęp i komen­ tarze M. Piechota. Wyd. 2, przejrzane. Katowice 1999, s. 18–20. Cytuję to wydanie, gdyż w pierwszym nie udało się uniknąć wielu błędów, na przykład trzeba było w erracie wskazać, że „Między stawami w rowie młyn stary ukryty” z Księgi VIII (Zajazd) w istocie „Ledwie kleknął i szczęki zębowate ruszył”, bo chochlik komputerowy zmienił „kleknął” na „klęknął”. Wydawca („Książnica”) nie zezwolił wówczas na dokumentowanie źródeł przypisami. Dzisiaj upierałbym się przynajmniej przy odsyłaczu do książki: S. Makowski: Tęcze i świerzopy. Słowacki – Beniowski – Mickiewicz. Wrocław 1984, s. 219–230. Wiersz Gałczyńskiego Ofiara inwokacja (łac. invocatio – wezwanie) to rozbudowana apostrofa otwierająca utwór literacki, zazwyczaj poemat epicki. Zazwyczaj autor zwraca się do swej muzy, bóstwa lub duchowego patrona z prośbą o natchnienie, pomoc w tworzeniu dzieła. W Inwokacji do Pana Tadeusza, duchowym patronem Mickiewicza jest Matka Boża Ostrobramska, Patronka Emigrantów i postać, która odgrywała w życiu Wieszcza rolę szczególną od wczesnego dzieciństwa aż do śmierci – to jej wizerunek bowiem zdobi kryptę na Wawelu, w której spoczywają prochy Mickiewicza. (widoczna w prawym górnym rogu) Utwór rozpoczyna inwokacja. Litwo! Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie. Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie. Panno Święta, co jasnej bronisz Częstochowy I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy Nowogródzki ochraniasz z jego wiernym ludem! Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś cudem (Gdy od płaczącej matki pod Twoją opiekę Streszczenie szczegółowe Pana Tadeusza w formacie pdf, do ściągnięcia na dysk. Ofiarowany, martwą podniosłem powiekę I zaraz mogłem pieszo do Twych świątyń progu Iść za wrócone życie podziękować Bogu), Tak nas powrócisz cudem na Ojczyzny łono. Tymczasem przenoś moję duszę utęsknioną Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych, Szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych; Do tych pól malowanych zbożem rozmaitem, Wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem; Gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała, Gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała, A wszystko przepasane, jakby wstęgą, miedzą Zieloną, na niej z rzadka ciche grusze siedzą. Młody panek wjechał właśnie na dziedziniec dworu szlacheckiego stojącego wśród pól opisanych w inwokacji i zajechał przed ganek. Wszedł do domu i zaczął chodzić po komnatach oglądając wszystko, ponieważ dawno już go tutaj nie było. Długo przebywał na naukach w mieście a teraz wracał do domu. Jednak tu nikogo nie było, dom stał pusty. Ruszył do swojego pokoju, który zajmował gdy był dzieckiem i gdy tam wszedł zdziwił się nieco, ponieważ teraz był to pokój kobiecy. Za oknem znajdował się niewielki ogródek, w którym zobaczył on młodą dziewczynę w białym stroju odsłaniającym szyję i ramiona. Ta spoglądała daleko na pola szukając kogoś. Po chwili klasnęła w dłonie i po desce przystawionej do okna wbiegła do pokoju. Gdy zobaczyła w nim młodzieńca przestraszyła się, a ten zarumienił się i szybko wyszedł z pokoju. Tymczasem rozeszła się już wieść o tym, że do domu Sędziego zajechał nowy gość. Na jego powitanie, pod nieobecność gospodarza, wyszedł Wojski, przyjaciel domu, który zwykle czynił to pod nieobecność Sędziego. Poznał z daleka przybyłego i rozkrzyżowawszy ręce zaczął go ściskać i całować. Zaczął wypytywać Tadeusza, tak bowiem zwał się przybyły, o jego ostatnie dzieje, a później powiedział że w domu wielu jest gości. Młodzież poszła do lasu na polowanie a starsi i damy oglądają żniwa. Jeżeli chce mogą ruszyć pod las gdzie wszystkich spotkają. Ruszyli nie ociągając się. Gdy tam dotarli słońce właśnie zachodziło i gospodarze kończyli pracę na polach. Tak bowiem nakazywał pan Sędzia. Naprzeciw nich całe towarzystwo właśnie powracało z lasu. Pan Tadeusz krótko przywitał się ze stryjem, który tylko mając wzgląd na gości nie prowadził z nim dłuższej rozmowy. Tymczasem w domu podczas niebytności Wojskiego woźny Protazy kazał powynosić stoły na wieczerzę do widocznych nieopodal ruin zamku, co doprowadziło do sprzeczki pomiędzy nimi. O zamek toczył się spór pomiędzy Sędzią i Hrabią, dalekim krewnym Horeszków, dawnych właścicieli tej budowli, którzy zginęli w krajowych zamieszkach. Wieczerza przygotowana została w obszernej sieni, gdzie zmieścić się mogli wszyscy goście. Pierwsze miejsce za stołem, ze względu na jego wiek i urząd, brał Podkomorzy. Przy nim zasiadł kwestarz i Sędzia a przy nim Bernardyn. Po krótkiej modlitwie wszyscy zabrali się do jedzenia. Tadeusz siedział niedaleko stryja, dzieliło go od niego tylko jedno, puste miejsce, które w początkowej fazie biesiadowania zajęło całą jego uwagę. Nie zważał na panny podkomorzanki siedzące obok i nie usługiwał im jak wypadało dobrze wychowanemu młodzieńcowi. Aż zawstydził go stary Podkomorzy, który stwierdził, że on musi to czynić, ponieważ nie widać do tego chętnego. Sędzia widząc to i spoglądając ostrzej na Tadeusza, rozpoczął swoją mowę o obyczajach i dobrym wychowaniu, zachwalając dawne czasy, kiedy każdy wiedział jak się zachować w każdej sytuacji. I choć nie było tylu szkół i nikt nie pobierał w nich tylu nauk co teraz, były miejsca takie jak dwór wojewody, gdzie on sam nauczył się wszystkiego. Słuchali wszyscy z uwagą tej przemowy a Podkomorzy przytakiwał kiwając głową od czasu do czasu. Zabrał on w końcu głos sam mówiąc, że pamięta jeszcze gorsze czasy, gdy do ojczyzny przyszła moda francuska. Wielu wtedy fircyków jej uległo a co światlejsze umysły bały się im przeciwstawić. Już wtedy toczyła naród choroba, która wkrótce skończyła się niewolą. Znał kiedyś jednego Podczaszego, który ulegał modzie przychodzącej z Paryża i zmieniał swoje tytuły zgodnie z nią. Dobrze, że teraz jest tam człowiek prędki, Napoleon, który nie daje nikomu czasu na takie głupoty. Teraz grzmi oręż i coraz więcej słychać o Polakach. Jest nadzieja że będzie Rzeczpospolita. W tym momencie zwrócił się do księdza Robaka, bernardyna z zapytaniem jakie wieści ma zza Niemna. Ten jednak odpowiedział, że go polityka nudzi i zajmuje się on sprawami zakonnymi, które zebranych tu ludzi świeckich nie dotyczą. Kończąc swoją wypowiedź spojrzał jednak zezem na siedzącego przy stole Moskala, kapitana Rykowa. Ponieważ stacjonował on nieopodal Sędzia przez grzeczność zapraszał go na wieczerze. Opowiadał on o bitwach z Bonapartem i przepowiadał, ze niedługo ruszy do boju. Albo pójdą na Turka, albo na Francuza. [metaslider id=1923] Dalsze rozmowy przerwało wejście młodej panny, która zajęła miejsce pomiędzy Tadeuszem a Sędzią. Widać było, że jest zdenerwowana, ponieważ nic nie jadła, za to cały czas poprawiała jakieś detale przy swoim stroju i wyglądzie. Po chwili jednak cisza spowodowana jej wejściem poczęła ustępować dalszym rozmowom. Na końcu stołu panowie zaczęli rozprawiać o dzisiejszych łowach. Trwała tam zawzięta kłótnia o charty: Kusego, którego właścicielem był Rejent i Sokoła, psa Asesora. Obaj oni twierdzili że to ich pies pochwycił zająca, a siedzący obok brali stronę jednego lub drugiego. W tym czasie Tadeusz przyglądał się swojej sąsiadce. Poznał w niej osobę, którą wcześniej widział w ogródku i jego pokoju. Wtedy wydała mu się dziewczynką ledwie, teraz wyglądała mu na kobietę. Sam był też młodzieńcem przystojnym, mającym dwadzieścia lat. Od młodości przebywał w Wilnie, gdzie za opiekuna miał księdza, który wychowywał go surowo. Przyjeżdżając na wieś obiecał sobie, że pozwoli sobie na wszelkie uciechy, których zabraniano mu w mieście. Jego młodość i uroda ściągnęła na niego uwagę sąsiadki, która zaczęła z nim rozmowę z biegiem czasu przeradzającą się w żarciki i przekomarzania, co wywołało zazdrość u Podkomorzanek. Na drugim końcu stołu nadal trwała kłótnia o charty. Rejent podpity już nieco snuł opowieść o polowaniu i o tym jak jego Kusy dopadł zająca. Pokazywał całą sytuację rękami na stole przesuwając się wzdłuż niego. Palcami zręcznie naśladował ruchy psów i gdy wrzasnął „Cap”, co miało oznaczać moment gdy jego Kusy capnął zająca stał tuż nad uchem Tadeusza i jego towarzyszki. Zdążyli oni przysunąć się do siebie dość blisko w czasie wesołej pogawędki, a ich ręce pod stołem prawie dotykały się. Szybko odsunęli się od siebie gdy Rejent wrzasnął, a Tadeusz żeby ukryć swoje zakłopotanie zaczął przytakiwać opowiadającemu i wychwalać jego psa. Zadrżał na to Asesor, wstał od stołu i ruszył w stronę Tadeusza. A że znany był z ciętego języka wszyscy spodziewali się riposty. Stwierdził on, że taki młodzik nie zna się na myślistwie więcej niż jego sąsiadka, ciocia Telimena. Tadeusz wstał zmieszany i patrzył na niego coraz srożej. Całą sytuację zmieniło podwójne kichnięcie Podkomorzego, po którym wszyscy krzyknęli „Wiwat”, co rozładowało sytuację. Ponadto zakazał on dalszych sporów przy wieczerzy i na jutro zaprosił wszystkich na polowanie, gdzie sprawę tą rozstrzygną. Zaproszony został również Wojski, siedzący na końcu stołu i najwięcej wiedzący o polowaniach. Na zaproszenie odpowiedział jednak, że dawniej żaden szlachcic nie splamiłby się polowaniem a co dopiero kłótnią o jakiegoś szaraka. Zwierzęta bez kłów rogów i pazurów pozostawały zawsze dla ciurów a nie panów i jego noga na takim polowaniu nie postanie. Ostatnie jego słowa zagłuszone zostały śmiechami młodzieży. Wszyscy bowiem wstawali od stołu zmierzając na spoczynek. W pół godziny cały dwór, oprócz Sędziego i Wojskiego, spał już. Gospodarz musiał jeszcze powydawać ostatnie polecenia i posprawdzać rachunki. Dopiero wtedy mógł się położyć spać. Ostatni usnął Wojski, który przed snem ze swojej kieszeni wydobył książeczkę, z którą nigdy się nie rozstawał, a w której spisane miał wszystkie sprawy, w których uczestniczył przed trybunałem. Wspominając dawne sprawy zapadł w sen. Tak bawiono się na Litwie. Na świecie tymczasem bóg wojny, Napoleon krążył od Nilu do Alp a za nim i przed nim szło zawsze zwycięstwo. Czasami przybyły starzec opowiadał o tym jak walczą przy nim Dąbrowski, Kniaziewicz i Jabłonowski, a wielu młodzieńców uciekając przed Moskalami wskakiwało w nurty Niemna przeprawiając się do Księstwa Warszawskiego, gdzie byli radośnie witani. Zjawiali się w okolicy także kwestarze, którzy przynosili różne nowiny. Jednym z nich podobno był Robak, ksiądz który gdy się zjawiał, całą okolicę obiegała zawsze jakaś wieść. Bardziej on wyglądał na żołnierza niż mnicha i często przesiadywał u szlachty i w karczmach prowadząc z nimi ciche rozmowy. Był również częstym gościem Sędziego i teraz właśnie przybył budząc go, zapewne z jakimiś nowinami. KONIEC AKTU I Pan Tadeusz – Księga II – Zamek>> Bursztynowy w inwokacji „Pana Tadeusza” krzyżówka krzyżówka, szarada, hasło do krzyżówki, odpowiedzi, Źródła danych Serwis wykorzystuje bazę danych plWordNet na licencji Algorytm generowania krzyżówek na licencji MIT. Warunki użycia Dane zamieszczone są bez jakiejkolwiek gwarancji co do ich dokładności, poprawności, aktualności, zupełności czy też przydatności w jakimkolwiek celu.

bursztynowy w inwokacji pana tadeusza